Szkoła, szkoła, szkoła... Niesamowicie nudny temat, którego jednak wolę nie poruszać, choć naprawdę byłoby co opowiadać. Może powiem tylko tyle, że dziś znów wykazałam się talentem do "ściągania" na semestralnym sprawdzianie z matematyki (matura? nie wiem jak to zrobię), której kompletnie nie rozumiem (zawiniła nieudana zmiana nauczycielki, niestety...). Poza tym - ręce mi opadają, gdy dowiaduję się od znajomych różnych ciekawych rzeczy na swój temat :D Niestety grono zaufanych znajomych się zmniejsza...
Set jakich wiele, prosty, ale takie właśnie lubię najbardziej. Zresztą chyba dało się zauważyć? :) Nie lubię przesadzonych kombinacji. Eksperymentowanie jest ok, sama czasem próbuję łączyć różne style i wzory, ale robię to zdecydowanie z umiarem :) Więc dziś jak narazie spokojnie, bez szaleństw, wręcz można powiedzieć - przeciętnie. Sweter znaleziony w otchłani worka ze starymi ciuchami, buty to prezent od brata na Święta (ja wybierałam, brat kupił ;)), zegarek jest prezentem od babci (weszłam do pokoju i zaczęłam go oglądać, bo od razu mi się spodobał. Weszła babcia, powiedziałam jej, co o nim sądzę, a ona uśmiechnęła się i powiedziała, że może mi go dać:) Jego historia jest taka, że bransoleta, pochodzi z całkiem innego zegarka, pozostawionego kilka lat wcześniej - przez jakąś kobietę u zegarmistrza. Babcia dała go do naprawy, bo bransoleta się zepsuła, a on wymienił to obramowanie na inne, z identycznego zegarka. Czuję się, jakbym nosiła dwa zegarki :) No i moja babcia go dostała, gdy pracowała jeszcze jako stewardessa i taki zegarek wtedy był czymś "odlotowym" :)
matura z matmy.. błagam, nie pisz o tym! ;d ja już zaczęłam umawiać się ze znajomymi na tajemne znaki jakby siedzieli koło mnie. i tak nic z tego, ale chociaż mniejszy stres.
OdpowiedzUsuńA mi wlasnie zegare sie tak nie podoba, za to outfit i NOGI piękne
OdpowiedzUsuń