niedziela, 18 maja 2014

WARSZTATY #mygirls - ADIDAS I EWA CHODAKOWSKA

Jeśli na bieżąco śledzicie mój profil na Instagramie, na pewno kojarzycie zdjęcia z warsztatów #mygirls z Ewą Chodakowską. Warsztaty miały miejsce prawie dwa miesiące temu, bo 27 marca, ale to właśnie teraz postanowiłam o tym napisać. 

Ze sportem byłam związana od zawsze. Już jako kilkuletnia dziewczynka uczęszczałam na zajęcia tańca towarzyskiego (z którego zrezygnowałam ze względu na wzrost - zawsze byłam wyższa od partnerów :D), miałam także swoją przygodę z siatkówką. I chociaż taniec rzuciłam po kilku latach, tak siatkówce zostałam wierna aż do ostatniej klasy liceum. Był to dobry czas, czas pełen treningów, wyjazdów, poświęceń. Trenowałyśmy 7 dni w tygodniu, a efekty było widać w medalach i wyróżnieniach. Ciężkie treningi przyniosły także efekty w postaci wysportowanego ciała i bardzo dobrej kondycji. Byłam dumna ze swoich widocznych mięśni brzucha. Nie męczyły mnie długie dystanse, a wbieganie po schodach nie było żadnym wysiłkiem. Aż do teraz :) Wraz z końcem szkoły, skończyłam także z siatkówką. Trochę ze względów zdrowotnych, trochę też dlatego, że chciałam mieć w końcu czas DLA SIEBIE. Minął jeden rok, potem drugi. I faktycznie dużo myślałam o sobie, o tym co mogę dla siebie robić, ale całkowicie zapomniałam o SWOIM CIELE. Moja aktywność fizyczna ograniczyła się do chodzenia na zakupy i tańczenia w klubach. Aż któregoś dnia dostałam propozycję wzięcia udziału w tych warsztatach.
Z marką Adidas znamy się bardzo dobrze, z Ewą Chodakowską trochę mniej ;) Nigdy nie byłam na jej warsztatach, nie korzystałam z jej ćwiczeń, nie czytałam jej porad. Nie musiałam nawet śledzić jej profilu na Facebooku, bo i tak większość moich znajomych co chwilę coś udostępniały, zachwycone najsławniejszą trenerką Polek. Czasami widziałam efekty ćwiczeń czytelniczek Ewy, które z chęcią przesyłały zdjęcia swoich metamorfoz. To faktycznie może zrobić wrażenie. Ja nie zastanawiałam się ani chwili i zaakceptowałam propozycję. Pierwsza myśl? "Zacznij coś ćwiczyć, bo na warsztatach będzie wstyd!" I zaczęłam...
... w dzień warsztatów. A dokładnie to zorganizowałam sobie małą przebieżkę. Po schodach. Na drugie piętro. Tak właśnie wyglądał mój PIERWSZY I OSTATNI trening przed warsztatami. Na drugim piętrze mieszkała Patrycja z My Fashion Place, która również brała udział w zajęciach, dlatego postanowiłam zrobić sobie rozgrzewkę. Drugie piętro, a ja zadyszana jakbym przebiegła maraton! Patrycja się ze mnie śmiała, ale też wspierała twierdząc, że jej kondycja również do najlepszych nie należy. "Ćwiczmy obok siebie, z tyłu, żeby nie było siary!". 
Jak widać - wcale nie stałyśmy na końcu! Siary nie było ;)
Na treningu czasem się śmiałam, czasem miałam serdecznie dość. Ktoś uprzedził mnie wcześniej, żebym uważała na kolana i faktycznie, dawały się we znaki tym bardziej, że od dłuższego czasu mam z nimi problemy. Ewa wytłumaczyła, że wykonamy 3 ćwiczenia po 3, nie będą super trudne, wiadomo, abyśmy wyszły z tego cało ;) I zaczynamy! Ćwiczymy, ćwiczymy, w głowie myśli typu "co ja tu robię", "to już koniec", zadyszana, zasapana, w końcu przerwa! I tutaj niespodzianka - "to była dopiero rozgrzewka, teraz przechodzimy do właściwych ćwiczeń". No pięknie! Wymieniłyśmy się z Patrycją porozumiewawczym wzrokiem, ale przyznam szczerze, że się nie poddałyśmy i walczyłyśmy do końca! Faktycznie czułam, jak ćwiczą moje mięśnie, jaki to dla nich wysiłek, ale oprócz zmęczenia czułam także mobilizację, satysfakcję i...  radość. Momentami umierałam, by za chwilę nabrać sił i podwójnego powera. Wytrzymałam! A na koniec wzięłam udział w zajęciach zumby - moich pierwszych w życiu, ale na pewno nie ostatnich. Ogromny uśmiech nie schodził mi z twarzy. To właśnie wtedy obiecałam sobie zebrać cztery litery, wziąć się w garść i ćwiczyć! Kiedy widzę różnicę, nawet minimalną, to mobilizuje mnie jeszcze bardziej. A myśl o tym pięknym bikini, które założę na urlopie w ciepłych krajach - daje mi ogromnego kopa. Niestety nie mam czasu uczęszczać na zajęcia Ewy, musiałabym wozić ze sobą odpowiedni strój, dojazd to dodatkowe godziny, które tracę w ciągu dnia. Dlatego rano zakładam legginsy, włączam laptopa i ćwiczę w domu! Już szykuję się na przywitanie lata i cieszę się, że znów robię coś nie tylko dla siebie, ale także dla mojego ciała! :) 

Dziękuję za zaproszenie! To było naprawdę ciekawe doświadczenie i miła odmiana dla codziennej rutyny!
#mygirls team :)
Selfie musi być! Na zdjęciu z Catewalk i My Fashion Place

4 komentarze:

  1. Pani Ekscelencja nigdy nie związuje włosów? nawet do ćwiczeń?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podczas ćwiczeń Kasia miała związane włosy :)

      Usuń
  2. zazdroszczę tych warsztatów, sama chętnie poćwiczyła bym z Ewą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. lovely fitness outfit!!!

    OdpowiedzUsuń