wtorek, 31 stycznia 2012

BLUE CITY MEETING

 TRANSLATE

W czwartek odbyło się kolejne spotkanie szafiarek w warszawskim centrum handlowym Blue City. Plan spotkania poznałyśmy dopiero na miejscu, a był on całkiem ciekawy. Naszym zadaniem było stworzyć stylizację, która potem została sfotografowana w sklepie meblowym "Living Room". Jednak zarówno stylizację, jak i miejsce miałyśmy dostosować do myśli przewodniej sesji - 'czas relaksu'. Pomysły były różne i każda z nas zinterpretowała ten temat na swój sposób. Do dyspozycji miałyśmy 3 sklepy z ubraniami : Unisono, United Colours of Benetton oraz Fashion Island. Makijaż wykonały dziewczyny z drogerii Marionnaud.
Wraz z Irminą na makijaż poszłyśmy pierwsze. Potem, już pięknie umalowane ruszyłyśmy do sklepów w poszukiwaniu wyjątkowych ubrań i dodatków. 
Czas relaksu... miałam wiele pomysłów, część jednak nie nadawała się do realizacji ;) A niektóre były po prostu zbyt proste. Potem jednak udało mi się przedstawić to, co lubię najbardziej. Chodzi o podróżowanie! Ale to chyba widać po zdjęciach :) No i miejsce, w którym fotografowaliśmy, idealnie pasowało mi na luksusową poczekalnię z przyszłości. Cel osiągnięty!
GLOVES, SUNNIES AND JEANS ARE MINE
EVERYTHING ELSE FROM UNITED COLOURS OF BENETTON

 I na koniec : prawie cała ekipa!
Photos by Piotr Sor and Kamil Opas

poniedziałek, 30 stycznia 2012

ABOUT DUBLIN , PART1

Lubię przygody, spontaniczne wyjazdy, nowe miejsca. Jednak inaczej wyobrażałam sobie Dublin. Zamiast stolicą europejskiego państwa, nazwałabym go zabudowanym miasteczkiem, w którym życie cichnie wczesnym wieczorem, ale spora liczba pubów pozwala przetrwać ciemniejszą porę dnia. Jeśli jesteście w Irlandii, musicie przede wszystkim spróbować irlandzkiego piwa. Guinness najlepiej smakuje z sokiem. Ciemny kolor i niesamowicie gęsta piana czynią go wyjątkowym.
Mona Lisa na pocztówce pijąca piwo Guinness :) 
Jeśli zgłodniejecie zwiedzając to miasto, omijajcie McDonald's. To już sprawdzone przeze mnie w wielu krajach, że polski jest najlepszy! Dlatego jeśli chodzi o fast food - polecam Papa Pizzeria - w cenie 3 euro jest puszka wybranego napoju i porządny kawał grubej, dowolnej pizzy. Bardzo spodobał mi się także bar "Eddie Rocket's" stylizowany na amerykańskie lata 60. Brakowało mi jedynie, by kelnerki jeździły na wrotkach ;) 
Najlepsza pizza jaką do tej pory jadłam! Polecam Papa Pizzeria :)
Nie da się przejść obojętnie obok ogromnej Dublin Spire, czyli igły, która stoi w centrum i mierzy ponad 121metrów wysokości, co czyni ją najwyższą rzeźbą na świecie. Postawienie jej 21.01.2003 roku kosztowało ponad 8 milionów euro. Zabudowa Dublina jest wyjątkowo niska, brak wieżowców zdecydowanie rzuca się w oczy, dlatego Szpila to najbardziej charakterystyczny element tego miasta.
Myślę, że największe wrażenie zrobił na nas Saint Stephen's Green Park. Dlaczego? Patrząc na zdjęcia - park jak każdy park. Drzewa, woda, dzieci. Jednak przypominam, że tą zieleń i kwitnące kwiaty zastałyśmy na początku stycznia! Byłyśmy pod ogromnym wrażeniem, a raczej w wielkim szoku, bo takiego widoku nam brakowało i pewnie szybko się go w Polsce nie doczekamy. 
 Ten domek jest uroczy. Tak bardzo mi się spodobał, że zaczęłam fotografować go bez końca. 
Jeszcze tylko brakuje kocyka i piknikowego koszyka! 
 Do tej fontanny wrzuciłyśmy po pieniążku, na szczęście. Głupek ze mnie, nie pomyślałam życzenia! 
Przez środek miasta przepływa rzeka Liffey, dzieląc Dublin na dwie części. Warto wybrać się wieczorem na spacer wzdłuż brzegów rzeki, ponieważ niestandardowe oświetlenie niektórych obiektów tworzy świetny, niepowtarzalny klimat. W tym poście pokażę Wam tylko kilka zdjęć z naszego wypadu nad rzekę, znacznie ciekawszą resztę pokażę Wam następnym razem. :) 
Jeśli mieszka się w centrum - wszystko jest na wyciągnięcie ręki i wystarczy parę kroków, by dojść do najważniejszych miejsc. Komunikacja miejska w Dublinie bardzo mnie zadziwiła. Dublin nie należy do ogromnych miast, więc brak metra można przeżyć, ale tylko 2 linie tramwajowe? Za to jest tu prawie 160 linii dziennych autobusów i 18 nocnych, zdecydowana większość dwupiętrowych. Nie są czerwone, jak w Londynie, za to, tak jak chociażby w Wielkiej Brytanii, obowiązuje tu ruch lewostronny, obejmuje on nawet ruchome schody w centrum handlowym i naprawdę dziwnie jest się przestawić, chociażby wtedy, gdy trzeba przejść przez ulicę i najpierw spojrzeć w prawo. 

Photos by me and Irmina